Triglav najwyższy szczyt Słowenii, polskim stylem alpejskim

Triglav (2864 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Słowenii oraz najwyższy szczyt Alp Julijskich. Szczyt w pewnym sensie mityczny, ponieważ pochodzi on od imienia słoweńskiego boga (Triglav po słoweńsku oznacza Trójgłów), który według mitu zamieszkiwał na samym szczycie góry. Warto zwrócić uwagę na to, że znajduje się on na fladze i w herbie Słowenii, co oczywiście pokazuje, jak bardzo Triglav jest ważny dla Słoweńców. Szczyt zalicza się do Korony Europy, a samo zdobycie go to dla nas czysta przyjemność, choć okraszona litrami wylanego potu i silnym zmęczeniem.

Triglav z doliny Vrata

Naszą przygodę zaczynamy w dolinie Vrata, leżącej na północ od Triglavu. Dolina Vrata to, tłumacząc na polski, dolina Wrót. Do Słowenii dostajemy się po wielogodzinnej jeździe autem, kierujemy się do miejscowości Mojstrana. Dobra wiadomość: w miejscowości jest spory sklep samoobsługowy, więc w razie potrzeby można jeszcze rzutem na taśmę dokupić potrzebny prowiant lub wodę (a tej w wyższych partiach gór może brakować). Dalej kierujemy się w górę rzeki. Droga z asfaltowej przechodzi w szutrową, ale jest całkiem przyzwoita i, przede wszystkim, przejezdna. Na końcu drogi znajdujemy płatny parking, gdzie możemy zostawić auto (cena to 3,5 EUR, opłata jest jednorazowa, więc niezależnie od tego, czy zostawiamy auto na godzinę, czy na tydzień, płacimy raz ustaloną kwotę). Warto podjechać do tego parkingu, ponieważ oszczędzi nam to żmudnego marszu z miasteczka do schroniska (ok. 10km). Schronisko od parkingu dzieli około 5 minut marszu, a znajduje się na wysokości około 1015 m n.p.m.

Pod schroniskiem nadchodzi czas podjęcia decyzji o dalszym działaniu, bo, wbrew pozorom, opcji mamy kilka. Na atak szczytowy jest za późno, a pogoda robi się niepewna. Podejmujemy jednak decyzję, że idziemy dalej, sił mamy sporo, a po całym dniu w samochodzie człowiek rwie się do przodu. Plan jest taki, aby dotrzeć do biwaku pod Luknją, skąd jutro będziemy mogli uderzyć na szczyt. Odchodząc szlakiem kawałek od schroniska, napotykamy pomnik w kształcie olbrzymiego, wiszącego karabinka wspinaczkowego. Jest to pomnik w hołdzie partyzantów walczących tutaj w latach 1941-1945. Dotarcie do schronu zajęło nam około dwóch godzin, spod schroniska 4 km i ponad 500 m w górę. Schron okazał się przyjemną chatką z udostępnionym poddaszem, a na miejscu wyszło na to, że nie będziemy sami, bo na nocleg tutaj przybyła też inna grupa (Włochów?).

Następnego dnia rano ruszyliśmy w dalszą drogę. Najpierw szlakiem na przełęcz Luknja (1758 m n.p.m.), a potem już via ferratą w górę. Podejście przeplatało się, raz trekkingowo a raz via ferratowo, ale generalnie cały czas do góry. Dobre oznaczenia szlaku nie pozwolą się zgubić nawet przy gorszej widoczności, która na ostatnim podejściu też nas złapała. Od naszego schronu na Triglav przyszło nam pokonać około 7 km i 1500 m w górę, w czasie około 5,5h. Mimo pogarszającej się widoczności, na szczycie nie byliśmy sami. Powiem nawet więcej, olbrzymie było nasze zdziwienie, kiedy na samym szczycie spotkaliśmy gościa ze zgrzewką piwa, handlującego owym trunkiem. Niestety, nie dane nam było raczyć się złocistym napitkiem, ponieważ kiedy chwilę odpoczęliśmy, okazało się, że robi się chłodno i trzeba szybko umykać. Widoków brak, a słońce przegrywało walkę z gęstymi chmurami, w których się znajdowaliśmy.

Czy zejście jest trudniejsze od wejścia na Triglav?

Zdobycie szczytu to tylko połowa sukcesu. O pełnym sukcesie można mówić tylko wtedy, kiedy się bezpiecznie ze szczytu zejdzie. Pierwszy etap zejścia obejmował najpierw przejście piękną granią na Mały Triglav, a potem do schroniska Triglavski dom. Ten etap to przejście stromą via ferratą, która momentami może dać mocno popalić. Jednak widoki, co jakiś czas nieśmiało przebijające się przez kłęby chmur, wynagradzały cały trud. Zresztą teraz już tylko w dół, więc w teorii łatwiej. Dojście do schroniska zajęło nam około 1,5h, w czasie którym przeszliśmy 1,5 km i ponad 300m w dół. W schronisku Triglavski dom mamy wreszcie czas na posiłek (w naszym przypadku były to liofile) i dłuższy odpoczynek. Czas był całkiem niezły, a że marsz w dół to nie to samo, co w górę, to postanawiamy jeszcze dzisiaj zejść do doliny Vrata, wsiąść w auto i zjechać do miasta, żeby poszukać campingu (tryb ekonomiczny).

Ruszamy. Początek drogi aż do ścian doliny nie przedstawiał żadnych trudności. Za to krajobrazowo przypominał marsz po księżycu. Tylko ciążąca grawitacja ziemska przypominała nam, że jednak jesteśmy na Ziemi. Dochodząc do ścian doliny szlak rozwidlał się, i choć obie odnogi prowadziły na jednego celu, a czas według szlakowskazów był ten sam, mapa pokazywała że jeden z nich jest bardziej ferratowy. Wybór był oczywisty: idziemy szlakiem według nas ciekawszym i bardziej ferratowym (większość ludzi jednak wybiera opcję pierwszą, chyba prostszą. Ciężko ocenić, jak się nie pokonywało obu tras).

Wybrany przez nas wariant według szlakowskazu miał zająć około 3h, nam zajął 3,5h (4 km i ponad 1000 m w dół). Jednak patrząc na to, że mieliśmy już trochę w nogach, to czas można uznać za nienajgorszy. Ku naszemu zdziwieniu, szlak najpierw trawersował południową ścianę doliny (w tym miejscu miała jakieś 800 m wysokości). Liczyliśmy raczej na zbijanie wysokości, byliśmy coraz bliżej celu, a wysokość się prawie nie zmniejszała, co mogło oznaczać olbrzymią stromiznę na samym końcu. Nie pomyliliśmy się. Jednak zanim doszło do stromizny, to, trawersując południową ścianę doliny Vrata, mogliśmy naprawdę nacieszyć oczy wspaniałymi widokami, chociaż zmęczenie powoli dawało się we znaki. Bardzo padnięci dotarliśmy do schroniska, plan zjazdu do miasta i szukania campingu wziął w łeb. Zmęczenie wzięło górę, a my postanowiliśmy spędzić noc w schronisku Aljazav dom.

Wejście na najwyższy szczyt Słowenii dało nam mocno w kość. Wejście od dolina Vrata, ponoć jest najtrudniejszą drogą na Triglav, ale z moich obserwacji największym problemem może być duża ekspozycja; trudności technicznych nie ma, a szlaki nie są bardzo trudne. Nas niestety gonił czas i chcieliśmy jak najszybciej zdobyć szczyt, żeby uciekać do miasta, gdzie campingi są tańsze od schronisk w górach. Ostatecznie i tak jedną noc spędziliśmy w schronisku, bo, szczerze, brakło sił, chęci i dnia na zjazd do campingu. Sposobem na tańsze noclegi w alpejskich schroniskach (i jedno z najlepszych ubezpieczeń górskich na świecie) jest wykupienie członkostwa z Alpenverein, czyli austriackim towarzystwem alpejskim (cennik). Członkostwo daje -50% zniżki na nocleg, dzięki czemu przy kilku noclegach całość się szybko zwraca.

Trochę liczb:

Całość trasy zajęła nam:
1 dzień – czas: 2 h, odległość: 4 km , suma podejść: 519 m, suma zejść: 41 m
2 dzień – czas: 13,20 h, odległość: 14,5 km, suma podejść: 1511 m, suma zejść: 2006 m

Triglav, praktyczne informacje:

Cena parkingu w dolinie Vrata – 3,5 EUR – opłata jednorazowa bez względu na czas pozostawienia auta
Cena schroniska Aljazev dom v Vratih – 23 EUR za noc/-50% zniżki dla członków Alpenverein
Ceny w schronisku Triglavski dom – 23 EUR za noc/-50% zniżki Alpenverein, cola 3 EUR, piwo 4 EUR


Jeśli szukasz noclegu w okolicy, skorzystaj z mojego linka na booking.com
https://www.booking.com/


Inne artykuły na blogu fundacji

Jeśli macie ochotę coś jeszcze poczytać to zapraszamy do innych naszych postów zajrzyjcie tutaj.

A może macie ochotę poczytać o naszych działaniach jako fundacja? Zajrzyjcie tutaj!


Jeśli spodobał Ci się ten post, lubisz zaglądać na naszego bloga i chcesz, abyśmy nadal go rozwijali, zapraszam do wsparcia nas przez platformę Patronite. Każdy może zostać patronem bloga fundacji Polska górom! Wesprzeć nas możesz już od 5 zł miesięcznie. Dziękujemy!


Podobał Ci się ten post? Byłeś w Alpach Julijskich? Marzy Ci się Triglav lub to marzenie już spełniłeś? Masz jakieś przydatne informacje z Słowenii? Chciałbyś coś dodać lub uważasz że ja powiedziałem coś za dużo? Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza, a jeśli chcesz pomóc w rozwoju bloga, udostępnij go dalej, aby trafił do jak największego grona czytelników.

Scroll to Top