Karkonosze, zimowe przejście głównym grzbietem. Śnieżka zimą.

Karkonosze to górskie pasmo graniczne między Polską a Czechami, najwyższe pasmo Sudetów i całych Czech. Ich najwyższym szczyt to Śnieżka (1603 m n.p.m.). Karkonosze są dobrze znane koneserom turystyki górskiej, przyrodnikom, historykom i wielu innym ludziom. Pisać o nich można całe książki, a wiedzy i tak będzie zawsze za mało. Ja jednak chciałbym się skupić na aspekcie dotyczącym zimowego przejścia głównym grzbietem.

 

Główny grzbiet Karkonoszy

Zanim zaczniemy o zimowym przejściu, warto napisać kilka słów o samym głównym grzbiecie Karkonoszy. Rozciąga się on od Przełęczy Szklarskiej (885 m n.p.m., Jakuszyce), aż do Przełęczy Kowarskiej (726 m n.p.m., niedaleko Kowar). Długość trasy szlakiem to około 40 km. Warto pamiętać, że zdecydowana większość trasy wiedzie przez teren Karkonoskiego Parku Narodowego, zatem schodzenie z wyznaczonych szlaków jest surowo zabronione. Wracając jednak do samego grzbietu: większość trasy będzie znajdowała się powyżej ściany lasu, latem więc nie ma co liczyć, że coś nas ochroni przed słońcem, a zimą przed silnym wiatrem i śniegiem.

Widok na główny grzbiet Karkonoszy. Zdjęcie z innego wyjazdu Śnieżka i Chojnik, najbardziej wyróżniające się. Zdjęcie z innego wyjazdu

Schroniska górskie w Karkonoszach

Na trasie na szczęście znajdują się schroniska górskie. Jeśli akurat nie na szlaku, to wystarczy trochę odbić z głównego grzbietu i zawsze coś znajdziemy, zarówno po stronie polskiej jak i czeskiej. Schroniska, które miniemy na trasie to:

  • Schronisko na Hali Szrenickiej
  • Schronisko na Szrenicy
  • Spindlerova Bouda (Czechy)
  • Schronisko Odrodzenie
  • Schronisko Dom Śląski
  • Jelenka (Czechy)
  • Schronisko na przełęczy Okraj

Schroniska do których można odbić w razie problemów:

  • Schronisko Kamieńczyk
  • Schronisko pod Łabskim Szczytem
  • Labska Bouda (Czechy, w trakcie pisania tego posta zamknięta z powodu remontu)
  • Martinova Bouda (Czechy)
  • Petrova Bouda (Czechy, w trakcie pisania tego posta zamknięta, w trakcie odbudowy po pożarze)
  • Moravska Bouda (Czechy)
  • Lucni Bouda (Czechy)
  • Strzecha Akademicka
  • Spora baza noclegowa w miejscowości Mala Upa (Czechy)

Czeskie schroniska (Boudy) to jednak często zupełnie inny klimat, podejście i ceny niż w naszych polskich, dlatego warto wcześniej sprawdzić ewentualne miejsca noclegów/schronień. Upewnij się również, które schroniska są otwarte, bo może akurat być remont i nie będziesz już miał możliwości się wycofać.

Schronisko na Hali Szrenickiej Schronisko Strzecha Akademicka Schronisko Dom Śląski Schronisko na przełęczy Okraj

Krótka rozpiska szlaków którymi będziemy iść

  • Szlak zielony – od Przełęczy Szklarskiej do Hali Szrenickiej
  • Szlak czerwony – od Hali Szrenickiej do schroniska Dom Śląski (odcinek Głównego Szlaku Sudeckiego)
  • Szlak czerwony – od schroniska Dom Śląski do Przełęczy Okraj (mimo że to nadal kolor czerwony, nie jest to już GSS. Ta odnoga szlaku czerwonego nazywana jest Szlakiem Przyjaźni Polsko-Czeskiej)
  • Szlak żółty – od Przełęczy Okraj do Przełęczy Kowarskiej

Kiedy idziemy zimą, kolory szlaków są mniej ważne, bo nie są widoczne. Nawigujemy, idąc wzdłuż tyczek wystających ze śniegu (traserów). Przy słabej widoczności niezbędna jest doskonała znajomość gór lub mapa i kompas (oczywiście umiejętność korzystania z nich również), najlepiej jednak posiadać i jedno, i drugie.

Gdzieś na szlaku z przełęczy Szklarskiej na Halę Szrenicką Trasery na grzbiecie wskazują drogę W drodze na przełęcz Kowarską

Ekwipunek niezbędny w Karkonosze zimą

Szczerze, tutaj można by napisać książkę, a wiedzy przekazanej będzie wciąż za mało. Tym bardziej, że każdy ma swoje sposoby przystosowane do swojej fizjologii i sprawdzone na sobie. Tutaj odsyłam do specjalistów, bo najlepiej uczyć się od nich. Ja podsunę tylko kilka banałów, o których zapomnieć nie można:

  • Buty! – absolutna podstawa, bez odpowiedniego obuwia wyjście w góry może skończyć się tragicznie.
  • Raki lub raczki – niejeden już twierdził, że na Śnieżkę bez tego można wejść, a potem zwozili go z wybitym barkiem, bo zamiast wchodzić jak człowiek, wciągał się, wisząc na łańcuchach.
  • Odpowiednia odzież i bielizna termoaktywna – tutaj chyba tłumaczyć nic więcej nie trzeba, ewentualnie przypomnę o ubieraniu się na cebulkę. Jest to istotne, żeby się nie przegrzać podczas długich podejść.
  • Dodatkowa kurtka/puchówka – zawsze warto mieć lekką kurtkę puchową dla siebie lub dla kogoś.
  • Czapka i rękawiczki + zapasowy komplet – warto mieć dodatkową czapkę i rękawiczki w zapasie, żeby w razie przemoczenia móc kontynuować wędrówkę. Warto też zainwestować w naprawdę dobre rękawiczki, bo odmrożone ręce mogą nam utrudnić najprostsze czynności, które mogą nam uratować życie!
  • Kijki trekkingowe – bardzo pomagają podczas długich wędrówek w śniegu.
  • Rakiety śnieżne/narty biegowe/narty skiturowe – kwestia indywidualna, mogą bardzo ułatwić wędrówkę przez nieprzetarte fragmenty szlaków, ale nie są raczej niezbędne.
  • Plecak – a w nim: termos z gorącą herbatą, jedzenie + słodycze które szybko dodają energii, latarka + dodatkowe baterie, telefon komórkowy (a w nim numer do GOPRu i aplikacja ratunek) + powerbank, gogle lub okulary, ogrzewacze do rąk i stóp…

No to ruszamy!

Dzień 1. Przełęcz Szklarska – Szrenica (schronisko na Szrenicy)

Zaczynamy z Przełęczy Szklarskiej. Jest to dobre rozwiązanie, ponieważ możemy się tam łatwo dostać pociągiem, jadącym ze Szklarskiej Poręby do Harrachova. Wysiadamy na stacji Jakuszyce i kierujemy się do drogi krajowej nr. 3. Tam skręcamy w lewo i podążamy zielonym szlakiem. Droga jest dość ruchliwa; na szczęście zaraz za rzeką Kamienną skręcamy w prawo, a tam już możemy pożegnać się z ruchem ulicznym na najbliższych kilka dni. Tutaj zaczyna się nasza przygoda: śniegu jest sporo, a szlak kompletnie nieprzetarty. Jesteśmy jednak grupą, a w grupie siła. Spora część ekipy ma rakiety śnieżne, dlatego też ruszają pierwsi. Będą przecierać szlak. Białego puchu jest na tyle dużo, że i tak zdarza się co jakiś czas wpaść w niego prawie po pas. Szlak nie jest trudny, ale mozolnie pnie się w górę, a przetarcie zaczyna się dopiero na Hali Szrenickiej. W schronisku robimy sobie przerwę obiadową, a potem ruszamy już przetartym fragmentem na Szrenicę, gdzie spędzimy noc. Warunki były dobre, więc szło się nieźle. Odcinek krótki, bo późno zaczęliśmy, a trzeba było jeszcze dojechać do Jakuszyc z Wrocławia. Jak wiadomo, w zimie dzień jest krótszy, dlatego nie kusimy losu. Tym bardziej, że jutro ma do nas dołączyć jeszcze trochę osób.

Śniegu napadało sporo

Owcze Skały Owcze Skały z innej perspektywy

Nocleg spędzamy w Schronisku na Szrenicy. Jak na komercyjne schronisko i miejsce odwiedzane tłumnie przez Januszy gór (pod samą Szrenicę prowadzi wyciąg), schronisko zachowuje przyjemny klimat. Obsługa jest życzliwa, a w razie braku miejsc w pokojach, spokojnie można rozłożyć się na glebie. Wrzątek bez problemu dostępny, a woda ciepła jak obiadek u mamy. O samej kuchni się nie wypowiem, bo taszczyłem swoje zapasy na górę.

Odległość: 9 km
Czas: 6,5h (czas liczony razem z przerwami)
Przewyższenia: 680 m

Schronisko na Hali Szrenickiej

Dzień 2. Szrenica – Przełęcz Karkonoska (Schronisko Odrodzenie)

Dzień zapowiada się ciężki. Wyjście ze schroniska zaplanowane jest na godzinę 11:00, późno trochę, ale musimy czekać aż przyjdzie do nas reszta grupy. Pierwsza dociera do nas Andzia i to ona zasila szeregi grupy, która wychodzi jako pierwsza. Warunki niestety bardzo ciężkie; widoczność nie większa niż kilka metrów, bardzo silny wiatr, pada nieprzyjemna mżawka, która po wylądowaniu na czymkolwiek momentalnie zamarza. Mimo wszystko ruszamy w drogę. Teraz już idziemy cały czas grzbietem. Zimą tutaj nie obowiązują kolory szlaków i letnie drogi. Szlaki zimowe wyznaczają trasery i to ich trzeba się pilnować, w szczególności, kiedy widoczność jest słaba.

Widok z okna schroniska (fot. Tomasz Garpiel) Schronisko na Szrenicy (fot. Tomasz Garpiel)

Początek jeszcze nie jest taki straszny. Mijamy skały o nazwie Trzy Świnki i nic nie wskazuje, że będzie aż tak ciężko. Niestety, ciągle padająca zamarzająca mżawka i bardzo silny wiatr wiejący od naszej lewej strony powodują coś, czego nikt z nas się nie spodziewał. Takich rzeczy nie spodziewają się nawet najbardziej doceniani producenci sprzętu outdoorowego. Żadne Gore-texy, wind-stopery i inne nowoczesne technologie nie dają sobie rady z takimi warunkami. Nim dochodzimy do Śnieżnych Kotłów, okazuje się, że wszyscy jak jeden mąż mają przemoczone buty (a wierzcie mi lub nie, ale towarzystwo miało sprzęt z najwyższej półki). Kurtki, spodnie zamarznięte i sztywne, a żeby dostać się do plecaka, trzeba najpierw skuwać z niego warstwę lodu.

Zamarzamy! Lód mamy wszędzie. (fot. Tomasz Garpiel)

Teraz już wiem, dlaczego tak się stało. Każda membrana posiada mikro dziurki, którymi odprowadzana jest wilgoć; to oczywiście żadna nowość. Bardzo silny wiatr spowodował jednak, że mżawka, która na nas zamarzała, była bardzo mocno wpychana w materiał, i przez to przenikała przez membranę. Takie warunki w Karkonoszach należą do rzadkości, z tego co wiem, to nie więcej jak 5-6 razy do roku, są też lata, kiedy nie występują wcale. Takie zjawisko nazywa się marznącym deszczem i/lub gołoledzią.

“Deszcz marznący – deszcz, który zamarza po zetknięciu się z podłożem.
Powstaje on, gdy w strefie opadu śniegu ciepłe masy powietrza tworzą warstwę, która roztapia spadający śnieg. Po przejściu przez te ciepłe warstwy powietrza deszcz wpada w strefę o temperaturze niższej od 0 °C, gdzie jest ochłodzony uzyskując temperaturę często mniejszą od 0 °C, jednak nie zamarza a pozostaje w stanie przechłodzenia. Zamarzaniu kropli tuż po ich rozlaniu się na podłożu sprzyja temperatura podłoża niższa od 0 °C.” – Fragment pochodzący z Wikipedii.

Nasza dalsza trasa to była autentyczna walka o zachowanie ciepła. Postoje, jeśli były, to dosłownie na chwilę, bo póki człowiek szedł, to jeszcze jakoś szło wytrzymać. Przechodzimy przez Wielki Szyszak (1509 m n.p.m.), potem trochę niżej do Czarnej Przełęczy (1350 m n.p.m.). Tutaj teoretycznie można się zatrzymać, chwilę odpocząć i nawet zagrzać; na przełęczy stoi zamykana wiata. Niestety, jest zajęta przez Czechów na biegówkach, a my, nie mieszcząc się w środku, postanawiamy ruszać szybko dalej. Nasz cel w sumie już nie jest daleko. Mijamy szybko kulminacje Czeskich Kamieni (1417 m n.p.m.) i Śląskich Kamieni (1413 m n.p.m.). Gdyby nie to, że człowiek chodził tędy w lecie, to by nawet nie wiedział, że coś minął.

Chodzące sople lodu! (fot. Tomasz Garpiel) Zamarznięci głównie od strony zawietrznej (fot. Tomasz Garpiel)

Powoli schodzimy na Przełęcz Dołek (1178 m n.p.m.), mijamy odbudowywane schronisko Petrovka (Petrova Bouda). Tutaj już warunki robią się lepsze. Straciliśmy trochę na wysokości i wiemy, że już jest całkiem blisko. Jeszcze ostatnie podejście i zaraz schodzimy na Przełęcz Karkonoską (1198 m n.p.m.), gdzie ciut powyżej, przy podejściu na Mały Szyszak (1439 m n.p.m.) znajduje się schronisko Odrodzenie. Nasza meta na dziś.

Schronisko Odrodzenie to schronisko działające w strukturach PTTK. Bufet posiada raczej słaby, ale jest całkiem przyjemnym schroniskiem. Pokoje o standardzie typowo schroniskowym, działająca suszarnia (co nas uratowało), i w razie potrzeby gleba. Warto jednak powiedzieć, że schronisko powstaje z kolan, a właściciele wkładają bardzo dużo pracy, żeby funkcjonowało na przyzwoitym poziomie – i to widać. Moim skromnym zdaniem w Odrodzeniu chyba mają najładniejsze łazienki w Sudetach, przynajmniej wśród schronisk górskich.

Odległość: 12 km
Czas: 4,5h (czas liczony razem z przerwami)
Przewyższenia: 400 m

*Zdjęć z tego dnia nie ma za dużo, bo warunki raczej nie stwarzały okazji do fotografowania.

Dzień 3. Odrodzenie – Strzecha Akademicka + Lucni Bouda

Dziś warunki o niebo lepsze. Nadal jest zimno, wieje silny wiatr, a widoczność nie dalej niż kilka metrów, ale nie ma gołoledzi. To ona dała nam tak bardzo wczoraj w kość. Suszarnia w Odrodzeniu hulała całą noc i rano mogliśmy cieszyć się z suchego i gotowego do użycia sprzętu. Niestety, druga grupa miała pewne kłopoty na szlaku, część się wycofała, a reszta walczyła, ale ostatecznie zeszli do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Ze schroniska wychodzimy chwilę po 9 i od razu czeka nas podejście pod Mały Szyszak. Na szczyt nie wchodzimy, ale zdobywamy wysokość około 1350 m n.p.m. Wiatr wieje, ale dzisiaj to naprawdę nie jest już problem, bo przygotowani jesteśmy solidnie.

Widoczność jaka jest, każdy widzi. (fot. Tomasz Garpiel)

Mijamy skały o nazwie Słonecznik; znowu, gdyby nie znajomość trasy człowiek by nie zauważył, że coś minął. Zaraz zaczyna się niebezpieczny fragment, w szczególności przy słabej widoczności. Trzeba pilnować traserów, bo po lewej stronie mijamy najpierw Kocioł Wielkiego Stawu, a potem Kocioł Małego Stawu. W dole tego drugiego znajduje się jedno z najpiękniej położonych schronisk w Karkonoszach, czyli Schronisko Samotnia. My niestety nie jesteśmy w stanie go teraz dostrzec, nie dostrzegamy nawet granic kotła. Dalej już rozciąga się Równia pod Śnieżką, a przy Spalonej Strażnicy odbijamy do Strzechy Akademickiej.

Zdjęcie ze Słonecznikiem, chyba (fot. Tomasz Garpiel)

Godzina jeszcze młoda, a my nawet poważnie się nie zmęczyliśmy. Część grupy musiała już wracać do Wrocławia, reszta jednak głodna dalszych przygód. Szybko postanawiamy zostawić w pokoju część gratów i ruszyć na grzbiet, a potem na czeską stronę do Lucni Boudy. W Lucni Boudzie mają piwo o nazwie Porochacz: moim skromnym zdaniem najlepsze piwo w Karkonoszach! Kuchnia też jest bardzo smaczna, nie jest tanio, ale czasami warto zjeść coś konkretnego. Przy takiej pogodzie, utrzymującej się przez kilka dni, byliśmy jedynymi gośćmi w tym miejscu. Schronisko zacne, ale nam trzeba było wracać do Strzechy, gdzie dołączyć do nas miały dwie osoby z grupy, która zeszła przez Schronisko pod Łabskim Szczytem. Dołączyły do nas, idąc grzbietem z Łabskiego do Strzechy, nieźle.

Strzecha Akademicka to również schronisko działające w strukturach PTTK. Jest postawione dość wysoko, dzięki czemu nie trzeba się daleko wycofywać przed dalszą drogą grzbietem. Miejsce malownicze i przyjemne. Standard schroniska raczej średni, ale dla ludzi gór to przecież nie problem.

Odległość: 14 km
Czas: 4,5h (czas liczony razem z przerwami i Lucni Boudą)
Przewyższenia: 660 m

*Zdjęć z tego dnia nie ma za dużo, bo warunki raczej nie stwarzały okazji do fotografowania.

Schronisko Strzecha Akademicka

Dzień 4.

Ze schroniska wychodzimy chwilę po 9. Najpierw podejście na grzbiet, a potem Równią pod Śnieżką do schroniska Dom Śląski. Tutaj robimy sobie jeszcze chwilę przerwy na herbatkę i przygotowanie sprzętu. Zakładamy raki/raczki, docieplamy się i ruszamy na zdobycie najwyższego szczytu Sudetów, Karkonoszy i całych Czech. Warunki nie różnią się od tych z ostatnich dni. Mróz, śnieg, silny wiatr i widoczność na zaledwie kilka metrów. Warto zapamiętać, że warunki w dolinie czy w niższych partiach gór mogą się skrajnie różnić od tych panujących na grzbiecie, szczycie lub po prostu wyżej. Niejeden się już o tym przekonał.

Widok na kotlinę Jeleniogórską z Karkonoszy

Schronisko Dom Śląski

Podejście pod Śnieżkę nie należy do wybitnie trudnych latem, ale zimą królowa Karkonoszy potrafi dać popalić. Po około półgodzinnym podejściu przez mgłę zaczynają majaczyć nam znajome kształty talerzy obserwatorium meteorologicznego. Około 12 meldujemy się na szczycie, kilka zdjęć pamiątkowych i czas schodzić. Tutaj powoli wykrusza się nasza ekipa, bo dwie osoby wracają na dół czarnym szlakiem. My idziemy dalej w stronę Sowiej Przełęczy. Kawałek od szczytu Śnieżki okazuje się że zniknęły wszystkie trasery. Przy takich warunkach musimy wspomagać się GPS-em, żeby się nie pogubić. Po jakimś czasie, klucząc między zaspami, docieramy do czeskiego schroniska Jelenka, gdzie postanawiamy zjeść coś ciepłego. Ponownie się rozdzielamy, większa część grupy schodzi do Karpacza, na placu boju zostaje nas dwóch. Kierunek Mala Upa i przełęcz Okraj.

Podejście pod szczyt Śnieżki (fot. Sławek Nosal) Obserwatorium meteorologiczne na szczycie Śnieżki

Kaplica Św. Wawrzyńca na szczycie Śnieżki

Ostatni fragment idziemy ciut inaczej niż na grani, ale przedzieranie się przez nieprzetarte szlaki postanawiamy sobie odpuścić. Żółtym szlakiem docieramy do Malej Upy, a potem do schroniska na przełęczy Okraj, gdzie zostajemy na noc.

Schronisko na przełęczy Okraj to przyjemny obiekt, jego największym plusem jest bardzo przyjemna i otwarta obsługa oraz wyremontowane łazienki (zdarzają się problemy z ciepłą wodą). Jest dość drogie jak na ten standard (38zł za pokój wieloosobowy). Schronisko boryka się z wieloma problemami: tuż za rogiem ma potężną konkurencję w postaci całego kurortu (Mala Upa). Warto czasami jednak dopłacić parę groszy, po prostu dla klimatu schroniska, bo klimat tworzą ludzie. Ja, mimo jego wad, polecam to miejsce.

Schronisko na przełęczy Okraj

Następnego dnia schodzimy jeszcze do przełęczy Kowarskiej, czyli oficjalnego miejsca, gdzie kończy się główny grzbiet Karkonoszy, a zaczynają Rudawy Janowickie. Nasze kroki kierujemy w Rudawy; do przejścia zimowych Karkonoszy dokładamy jeszcze zimowe przejście Rudaw Janowickich, ale to już nie ta historia. Ta historia kończy się na przełęczy Kowarskiej.

Odległość: 16 km
Czas: 5,5h (czas liczony razem z przerwami)
Przewyższenia: 900 m

Przełęcz Okraj

Igloo na przełęczy Kowarskiej Widok na góry wałbrzyskie. Po lewej Trójgrab, a po prawej Chełmiec.

Warunki arktyczne w zimowych Karkonoszach

Karkonosze zimą to góry nieobliczalne. Bardzo myli się ten, co myśli, że skoro ich najwyższy szczyt ma ciut ponad 1600 m n.p.m., to można je lekceważyć. Karkonosze już nieraz pokazały pazur, ba, pokazały nawet cały szpon. Historia pokazuje, że najtragiczniejsza w skutkach lawina w historii Polski zeszła właśnie tutaj, w Białym Jarze, w 1968 roku. Lawina porwała wówczas 24 osoby, z czego zginęło 19 osób. W akcji ratunkowej brało udział około 1100 osób (GOPR, Czeska Horska Sluzba, ochotnicy, a nawet wojsko).

Wiedzieć też należy, że Karkonosze to góry specyficzne. W przeciwieństwie do wielu innych gór tworzą zwartą grupę, a Śląski Grzbiet i Czarny Grzbiet tworzą wspólnie główny grzbiet, w którym wyróżniamy stosunkowo niewielkie kulminacje (wyjątkiem jest Śnieżka). Sporo czasu wędrujemy więc po stosunkowo równym terenie. Warunki panujące tutaj zimą zbliżone są do warunków arktycznych. Niskie temperatury roczne, silnie wiejące wiatry, burze śnieżne, marznące deszcze to czynniki wpływające na wyjątkową surowość tutejszego klimatu. Nic dziwnego, że reliktowa roślinność pochodząca z epoki lodowcowej czuje się tutaj tak dobrze. Karkonosze to najbardziej na południe występujące stanowiska flory arktycznej (np. skalnica śnieżna, malina moroszka, wierzba lapońska, gnidosz sudecki i kilka innych gatunków). Nieprzypadkowo też tutaj właśnie w surowych warunkach szkolili się niemieccy żołnierze przed misjami w warunkach arktycznych w Skandynawii.

Przydatne linki:

Noclegi:

Schronisko PTTK na Hali Szrenickiejbooking.com*
Schronisko na Szrenicy
Schronisko PTTK “Odrodzenie”
Schronisko PTTK Strzecha Akademicka
Lucni Bouda – booking.com*
Schronisko PTTK Dom Śląski
Schronisko PTTK na Przełęczy Okraj

Inne noclegi na booking.com*

*Rezerwując nocleg na booking.com i korzystając z moich linków pomagasz mi nadal rozwijać bloga.

Aktualne informacje i bezpieczeństwo w Karkonoszach:

GOPR grupa Karkonoska
Facebook GOPR Karkonosze
Horska Sluzba Krkonose
Facebook Horska Sluzba Krkonose
Karkonoski Park Narodowy
Facebook Karkonoskiego Parku Narodowego
Krkonossky Narodni Park
Facebook Krkonossky Narodni Park

Numery alarmowe GOPR

Jadąc w góry zawsze należy mieć w telefonie wpisane numery GOPR 985 601-100-300. Oba numery są bezpłatne i łączą z najbliższą stacją. Polecam również aplikację “Ratunek”, która w razie uruchomienia i wezwania pomocy wyśle ratownikom nasze współrzędne. Może to bardzo przyśpieszyć i ułatwić akcję ratunkową.

Pamiętajmy jednak, że GOPR  to nie darmowa taksówka. Czasami lepiej przeczekać gorszą pogodę w schronisku, zostać na noc, nawet gdy tego nie planowaliśmy. Żaden gospodarz schroniska górskiego nie wyrzuci nas,  kiedy warunki stwarzają zagrożenie.


Zapraszamy również do zapoznania się z innymi naszymi tekstami na blogu fundacji Polska górom! i do działalności naszej fundacji.


Jeśli spodobał Ci się ten post, lubisz zaglądać na naszego bloga i chcesz, abyśmy nadal go rozwijali, zapraszam do wsparcia nas przez platformę Patronite. Każdy może zostać patronem bloga fundacji Polska górom! Wesprzeć nas możesz już od 5 zł miesięcznie. Dziękujemy!


Podobał Ci się ten post? Może uważasz, że czegoś zabrakło, lub masz odmienne zdanie w którejś kwestii? Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Jeśli uważasz, że ten post może się komuś przydać, lub po prostu chcesz mi pomóc w rozwoju bloga, udostępnij go i pomóż mi trafić do większego grona odbiorców.

Scroll to Top